poniedziałek, 10 października 2011

A było to tak...

...że się nam zachciało ślub brać i wesele robić i wpadliśmy w wielki wir przedślubnych przygotowań, podczas których załatwialiśmy formalności, podpisywaliśmy umowy, biegaliśmy na lekcje tańca, drukowaliśmy śpiewniki, nadzorowaliśmy dekoratora, kupowaliśmy alkohole różnorakie i mieliśmy po dziurki w nosie tego wszystkiego, życząc sobie nawzajem, żeby JUŻ BYŁ PONIEDZIAŁEK...

I poniedziałek przyszedł szybciej niż mogliśmy przypuszczać, zostawiając nam niedosyt i dziwne uczucie, że te dwa bajeczne dni to przebiegły gdzieś obok, że ten stres, który u mnie wywołał falę paniki i łez, zmywając mi z twarzy perfekcyjny makijaż...że te Kocurowe nerwy, które utrzymywały mu świeczki w oczach przez całą mszę...że ten ślub pełen wpadek i pomyłek z piejącym jak baran organistą, zbyt wczesnym wejściem do kościoła i nierozpiętym trenem...że ten nasz spacer z kościoła na salę w towarzystwie wszystkich gości przy akompaniamencie orkiestry...że te wszystkie życzenia, rozbite kieliszki i bielutki tort...że ten nasz pierwszy taniec z uroczą pomyłką...i te wszystkie Sto Lat i Gorzko Gorzko...że to wszystko zdarzyło się gdzieś obok :)


  I tylko obrączki na palcach, kartki z życzeniami i zdjęcia świadczą, że to się jednak zdarzyło, że miało miejsce, że było faktem, że się stało...

Czekamy na film, czekamy na album ze zdjęciami, czekamy bo chcemy to przeżyć raz jeszcze i jeszcze raz...i znowu...żeby nie uciekły nam te emocje, te uczucia i odczucia i żeby ta nasza bajka nigdy się nie skończyła...


A bajka trwa już równiutki miesiąc i z bajką ma niewiele wspólnego:)Nie ma w niej złych wiedź, nie ma trucizny, nie ma czarodzieja, nie ma zamku... Księciu zdarza się gorszy dzień, księżniczka ma czasem zły humor... są brudne skarpetki i poranne wstawanie do pracy...jest normalnie...szczęśliwie normalnie...

No to zaczynamy tę nasza wspólną podróż...zobaczymy, gdzie ją skończymy...trzymajcie kciuki:)


Wasza Kat:*

5 komentarzy:

  1. Ach, jacy Wy śliczni! Tacy młodzi, piękni i szczęśliwi... I oby ta bajka nigdy się nie skończyła! Sto lat i gorzko... gorzko!

    OdpowiedzUsuń
  2. No przecież nareszcie ... i masę szczęścia Wam życzymy!

    OdpowiedzUsuń
  3. oooooh, taka Bajka najlepsza jest na świecie, nawet jeśli Książę zapomina posprzątać skarpetek :))) Ton kilku(set) szczęścia dla Was. mUUUUUUUUUUUUUUUUUa:*:*:*

    OdpowiedzUsuń
  4. Zajrzałam do Ciebie, przeczytałam raz jeszcze i przypomniało mi się coś. Takie luźne skojarzenie:
    Żona żali się mężowi:
    - kochanie, od kiedy jesteśy małżeństwem tylko sprzątam, ceruję, gotuję... czuję się nieszczęśliwa... taki ze mnie Kopciuszek.
    - obiecywałem ci, że jak za mnie wyjdziesz, będziesz miała jak w bajce... :P

    OdpowiedzUsuń
  5. Bajkowego życia życzę :-)))

    OdpowiedzUsuń