Nigdy nie myślałam, że o jakiejś białej kreacji pomyślę...a co dopiero powiem - MOJA SUKNIA ŚLUBNA...ale mówię i nie wiem czy to dobrze czy źle...
Tak czy siak - prawda jest taka, że za niecały miesiąc coś się skończy, coś nieodwracalnie zmieni...coś zacznie...a wszystko to w tej MOJEJ BIAŁEJ SUKNI ŚLUBNEJ...
brakuje mi entuzjazmu w tym poście...czy dobrze odczuwam?
OdpowiedzUsuńBuźka=)
Suknia piękna. Tylko tych rękawiczek bym się pozbyła (ale to już moja prywatna antypatia więc przepraszam że się wtrącam).
OdpowiedzUsuńNo i właśnie, czemu taka rezygnacja z tego posta bije?
Brak entuzjazmu...hmm...to raczej chwila zadumy była...że to się tak zmieniło w tym moim życiu, że z czołowej prześmiewczyni ślubnych zwyczajów i jednej z gorliwszych przeciwniczek instytucji małżeństwa zmieniłam się w kogoś, kto w myślach o sukience myśli "moja sukieneczka"...baa...kto zanudza Was tym na blogu:)
OdpowiedzUsuńTwiggy kochana, rękawiczki chyba muszą zostać bo wiążą się z kolei z moim kompleksem chudych, owłosionych rąk - taki bzik:))
No dobra, nie będę namawiać :) Choć wg mnie normalne masz ręce, szczupłe jak i cała reszta. A na włosy są sposoby przecie, nie?
OdpowiedzUsuńCo do reszty, to i tak jesteś bardzo powściągliwa jeśli chodzi o tematykę ślubną. Ja to przez rok po prostu szalałam i od komputera nie odchodziłam w poszukiwaniach każdej nieistotnej ślubnej dupereli.
A trochę pocieszyć się ślubem trzeba. W końcu w założeniu ma to być najpiękniejszy dzień w życiu więc daj się ponieść :)
Słonko, będzie super:)))
OdpowiedzUsuńahhh to takie piękne wydarzenie :)
OdpowiedzUsuńNo halo!??? Gdzie nasza świeżo upieczona mężatka? Gdzie relacja?
OdpowiedzUsuń